Uvodní strana Sem můžete psát Dopisy čtenářů Archiv

2.4.-7.4. 2001

 

ARCHIV

Redakce Událostí nedisponuje překladatelem z polštiny. Domnívám se však, že každý Čech polsky jakž takž rozumí. Proto text podávám v polském originále, v této věci Vám, milí čtenáři, neuškodí pěstovat trochu "slovanskou vzájemnost". Dva následující úryvky jsou z článku uveřejněném v polském deníku Rzeczpospolita. Kompletní text najdete zde.

Potřeba satisfakce

Toczy się wciąż dyskusja wokół książki "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, która po 60 latach rzuciła snop światła i wydobyła z zapomnienia bestialskie wymordowanie w czasie wojny żydowskiej ludności miasteczka Jedwabne. Niestety, debata zaczyna zmierzać w fałszywym kierunku.

Żadnemu narodowi nie przychodzi łatwo przyznać się do czynów, które okrywają go hańbą. Jest rzeczą ludzką, że skłonni jesteśmy pamiętać krzywdy, których sami doznaliśmy, a nie chcemy pamiętać zła wyrządzonego przez nas innym. Instynkt samoobronny każe nam podawać w wątpliwość nawet fakty bezspornie udowodnione, szukać okoliczności łagodzących, oczyszczać własne sumienie, przerzucając odpowiedzialność na innych.

Duma i wstyd

Nie chodzi przecież o to, czy w Jedwabnem wymordowano 1500 czy tylko 900 Żydów. Nie jest rzeczą najważniejszą czy motywem morderców była chciwość, czy chęć odwetu za kolaborację Żydów z okupantem sowieckim. I nie to jest najistotniejsze, czy prof. Jan T. Gross pominął jakieś ważne źródło, opuścił zdanie w cytowanym dokumencie albo nie uwzględnił zeznania jednego świadka.

W świetle nie jednej i nie dwóch, ale kilkudziesięciu relacji i zapisów, nie tylko świadków i ofiar, ale także sprawców, jest faktem bezspornym, że starcy i dzieci, mężczyźni i kobiety, mordowani byli w Jedwabnem w sposób nieprawdopodobnie okrutny rękami Polaków. Próby podważania tego podstawowego stwierdzenia są w świetle przedstawionego materiału dowodowego zwykłą ucieczką w nieprawdę. Z dokumentacji przedstawionej przez autora jasno wynika, że inicjatorami pogromu byli Niemcy. Na samym wstępie dowiadujemy się od Grossa, iż w owym fatalnym dniu czekały na miejscu niemieckie kamery i ekipy filmowe i odbyła się narada gestapowców z przedstawicielami władz miasteczka. Pogrom nie był więc spontaniczny. Z książki Grossa jasno wynika, że bez zachęty, zezwolenia i poparcia niemieckich podżegaczy rzeź w Jedwabnem nie byłaby możliwa. Nie zmienia to w niczym faktu, iż to Polacy torturowali i zabijali swe ofiary z własnej i nieprzymuszonej woli. Żaden z polskich morderców nie był w mundurze i nie może zasłaniać się argumentem, że musiał wykonywać rozkazy albo samemu zginąć. Tak samo jak nie można tłumaczyć, iż masowy mord był odwetem za kolaborację Żydów z okupantem sowieckim i ich udział w prześladowaniu Polaków. Gross przytacza pisemne relacje prowodyrów rzezi, którzy wobec władz sądowych PRL powoływali się na swoją współpracę z NKWD w czasach okupacji sowieckiej jako okoliczność łagodzącą. Gdyby nawet uznać, że ani jeden Polak nie przyjął pod sowiecką okupacją czerwonej barwy ochronnej, i że kolaborowali z Sowietami wszyscy bez wyjątku Żydzi, nic nie może usprawiedliwić zatłukiwania ludzi na śmierć kamieniami, zarzynania ich nożami, obcinania głów, zakłuwania ostrymi tykami, hurtowego mordowania kobiet i mężczyzn, dzieci i starców zagnanych na cmentarz żydowski, zakopywania żywcem oddychających jeszcze ofiar, topienia kobiet z dziećmi na rękach w stawie, a na końcu zagnania do stodoły i spalenia żywcem pozostałych przy życiu.

Skoro dzielimy dumę narodową płynącą z naszych zwycięstw, chwalebnych czynów i ogromnego polskiego wkładu do zbiornicy wartości ogólnoludzkich przez naszych twórców, musimy także zdobyć się na poczucie narodowego wstydu za czyny haniebne. Jako naród w swej przygniatającej większości chrześcijański, musimy uderzyć się w piersi, przyznać do popełnionych win i pogwałcenia przez polskich Kainów przykazania: Nie zabijaj! Jeśli oczekujemy od innych zadośćuczynienia za zbrodnie popełnione na Polsce i Polakach, musimy także okazać wolę zadośćuczynienia za zło wyrządzone przez nas bliźnim.(zvýraznil bd)

Śladem Niemców

Nikt nie oddał większej usługi Niemcom niż kanclerz Willy Brandt, gdy na oczach całego świata padł na kolana przed pomnikiem męczenników warszawskiego getta. Był to symboliczny akt zadośćuczynienia za niemiecką zbrodnię zagłady, dokonany przez człowieka, który sam nic nie miał z nią wspólnego. Silne poczucie zbiorowej winy, okazywane po dziś dzień przez większość Niemców, sprawiło, że świat, nie wyłączając Polski, tak łatwo przebaczył ich straszliwe zbrodnie i dziś nie obciąża nimi narodu niemieckiego, lecz "nazistów".

Przez lata protestowaliśmy przeciwko fałszowi, jakim był napis umieszczony przez Rosjan w lesie katyńskim, mówiący, że w tym miejscu niemieccy faszyści wymordowali w 1941 roku polskich jeńców. W Jedwabnem na dwóch pomnikach umieszczono podobne kłamstwa. Na tym, który został wzniesiony w czasach PRL jest napis mówiący o kaźni ludności żydowskiej, spalonej żywcem przez gestapo i żandarmerię niemiecką. Ani słowa o Polakach. Drugi pomnik wzniesiony został niedawno, bo w latach III Rzeczypospolitej, dla "uczczenia pamięci 180 osób, w tym dwóch księży, zamordowanych na terenie gminy Jedwabne przez NKWD, hitlerowców i UB". Na tablicy umieszczony jest podpis: społeczeństwo. Ani słowa o Żydach. Kiedy piszę te słowa, oba pomniki wciąż stoją.

Apel rabina Bakera

Zatarcie haniebnej plamy wymaga choćby symbolicznego aktu przyznania się do winy i zadośćuczynienia. Mogłoby stać się nim spełnienie błagalnego apelu rabina z Jedwabnego Jakuba Bakera. Powołując się na prośbę Jana Pawła II skierowaną do Żydów o przebaczenie za męki, jakich Żydzi doznali z rąk chrześcijan, prosi rabin Baker o godne pochowanie kości wymordowanych, złożenie ich na cmentarzu żydowskim i upamiętnienie miejsca, gdzie znajdowała się synagoga.

Uroczyste uczczenie ofiar krwawego pogromu w Jedwabnem pod hasłem "Nie zabijaj" z udziałem prymasa, biskupów, przedstawicieli najwyższych władz państwowych, społeczeństwa i organizacji żydowskich mogłoby stać się symbolicznym aktem zadośćuczynienia, który tak bardzo jest potrzebny.

Tylko na tej drodze możemy wyleczyć naród z nienawiści plemiennej albo klasowej, która prowadziła w przeszłości do najstraszliwszych zbrodni w dziejach ludzkości. Jej współczesnym przykładem stało się Kosowo…

Jan Nowak-Jeziorański