Tragedia w Smoleńsku

Katastrofa lotnicza, do której doszło 04.10.2010 rano w Smoleńsku, nie ma w powojennej historii politycznej żadnej analogii, być może nie ma jej w ogóle. Polski samolot rządowy z delegacją, która miała wziąć udział w uroczystościach katyńskich, przy próbie lądowania spadł kilkaset metrów od lotniska i zaczął płonąć. W katastrofie zginął prezydent RP Lech Kaczyński, jego małżonka, czołowi przedstawiciele Sejmu i Senatu, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prezes Narodowego Banku Polskiego, szef Sztabu Generalnego, najwyżsi dowódcy wszystkich trzech rodzajów broni Wojska Polskiego, w sumie 96 osób. Przyczyny nieszczęścia są jak na razie niejasne: w Smoleńsku była wówczas bardzo zła pogoda, rosyjskie kierownictwo lotów próbowało zmienić kurs samolotu na Moskwę lub Mińsk. Pomimo tego pilot próbował wylądować. W trakcie owej próby samolot runął na ziemię. Nikt nie przeżył.

 

Lech Kaczyński urodził się w roku 1949, skończył studia prawnicze, od roku 1981 działał jako doradca Solidarności, a po puczu gen. Jaruzelskiego był przez kilka miesięcy internowany. W roku 1989 wziął udział jako przedstawiciel opozycji w obradach Okrągłego Stołu, potem był senatorem a później posłem do Sejmu. Dwa lata piastował stanowiska ministra sprawiedliwości, w latach 2002-2005 był prezydentem Warszawy. W roku 2005 po tryumfalnym zwycięstwie partii Prawo i Sprawiedliwość, której był współzałożycielem, został wybrany na prezydenta. Kadencja kończyła się właśnie w tym roku i nie było jasne, czy zostanie wybrany ponownie.

 

Lech Kaczyński reprezentował chrześcijańsko-konserwatywne skrzydło polskiej polityki. Ostro występował przeciwko aborcji i homoseksualistom, nie byłby przeciwny przywróceniu kary śmierci. W polityce zagranicznej preferował jednakże współpracę transatlantycką (należał do zdecydowanych zwolenników zbudowania amerykańskiej tarczy) i był stronnikiem ostrożnej polityki wobec Rosji. Ogromną nieufnością charakteryzowała się jego polityka wobec Niemiec, i to już od czasów, kiedy piastował stanowisko prezydenta Warszawy. Dzięki temu polska polityka wyglądała dość schizofrenicznie. Podobnie jak Václav Klaus podchodził krytycznie do europejskich dążeń integracyjnych, niemniej jednak w końcowej fazie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, po irlandzkim referendum, w odróżnieniu od czeskiego prezydenta traktat ten bez zbędnego ociągania podpisał. Chociaż dla czeskiego intelektualisty mógłby się wydawać w kwestiach wewnątrzpolitycznych poniekąd „kontrowersyjny“, był to odważny człowiek z zasadami, którego należało respektować także wtedy, gdy się z nim nie zgadzało. Szczególnie należy ocenić jego odważną i lojalną prozachodnią politykę, zwłaszcza jeżeli porównamy ją z chaotyczną sytuacją w naszym kraju.

Nieszczęście to jest nie tylko tragedią dla państwa polskiego i całego społeczeństwa, ale także jest równie nieprzyjemne dla władz rosyjskich, które w ostatnich dniach postanowiły wykonać kilka pozytywnych gestów właśnie w kwestii potępienia zbrodni katyńskiej. Przy tym jakby ponownie zaktualizowała się kwestia zagadkowej śmierci premiera polskiego rządu na uchodźstwie z czasów II wojny światowej, Władysława Sikorskiego, który zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze, chociaż jest rzeczą ewidentną, że strona rosyjska nie ponosi żadnej odpowiedzialności za katastrofę w Smoleńsku. W przypadku generała Sikorskiego sprawa nie jest zupełnie jasna. Rosjanie mieli z nim (między innymi a może przede wszystkim z powodu Katynia) mnóstwo problemów. Samolot spadł tuż po starcie z lotniska w Gibraltarze, uratował się jedynie pilot, dziwnym zbiegiem okoliczności Czech. Pojawiły się różne wyjaśnienia, naturalne (vis major), i „mity“ (np. spekulacja, że za katastrofą skrywała się NKWD, która instruowała pilota albo bezpośrednio, albo też za pośrednictwem Edwarda Beneša; to by wyjaśniało, dla którego państwa zasłużył się Beneš). O mitach wiedziono wiele sporów. Tym razem i zarówno my, jak i nasi historycy, zarówno ci, którzy noszą już mundury, i ci, którzy jeszcze nie11, możemy odetchnąć z ulgą. Nic nie musimy wyjaśniać, tym razem nie mamy z tym nic wspólnego.

10 kwietnia 2010
Tłumaczenie: W. Krajewski

1) Historycy zatrudnieni w Wojskowym Instytucie Historycznym, podlegającym pod Ministerstwo Obrony RCz, mają (w odróżnieniu od pozostałych historyków) stopnie wojskowe i prawo noszenia munduru, z którego przy różnych wystąpieniach w telewizji często korzystają, (autorowi artykułu wydaje się to komiczne, ponieważ robi to wrażenie, że pragną w ten sposób podkreślić ważkość swoich wypowiedzi).